W końcu postanowiliśmy coś upichcić. Więc dlaczego nie wrzucić tego na bloga? :D
Z racji tego że ta myśl chodziła nam po głowie już od kilku dni, postanowiliśmy zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Na tapetę wrzuciliśmy pewien przepis, z pewnej książki (kucharskiej, rzecz jasna), zakupionej w pewnym sklepie... Mianowicie: GNIAZDKA. Wybór padł na to ponieważ P. jest straszną "słodką dupką" a Ja wręcz uwielbiam te słodkości:)
Oczywiście nie obyło się bez przygód (no cóż). P. Tak skrupulatnie czytał owy przepis, że nie doczytał tego, że jak rozdziela żółtka i białka, to białka powinien jednak zostawić(ehh, faceci...).
Niezrażona jego poczynaniami, w międzyczasie zajęta innymi sprawami, pozwoliłam sobie na minutkę opuścić kuchnię i P. Oczywiście. Gdy wróciłam, moim oczom ukazał się widok kulki z mąki, żółtek i cukru waniliowego. No i trzeba było wszystko zaczynać od początku:)
Co do samych gniazdek. Ciężko było mi operować lejkiem, którym należało dozować ciasto na rozgrzany olej. Dlatego też owe twory wcale nie przypominają gniazdek.
Smakiem bardziej przypominały faworki,a nie moje ulubione gniazdka dlatego nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek zrobię z tego przepisu te pyszności.
Ale przecież są jeszcze dobre strony tego przedsięwzięcia. P. Bardzo szybko się nimi zapchał, a jeśli najdzie go ochota to ma jeszcze mnóstwo:) Ja "najadłam" się zapachem podczas smażenia.
Ocena (1-6)
M: 3
P: 3+
Razem: 3
M: Z racji tego, że uwielbiam gniazdka, bardzo rygorystycznie podchodzę do kwestii smaku. Niestety jestem na nie.
P:Gniazdka wyszły troszkę jak przypalone faworki. Grube gniazdko które ja zrobiłem było bardzo dobrze, ale cienkie smakują średnio. Mógłbym jeszcze raz to zjeść ale koniecznie w grubej wersji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz